+48 575 14 97 14
+48 509 501 706,
email: drukarnia@pepe.pl
34-700 Rabka-Zdrój,
ul. Sądecka 24
NIP 739 050 67 21
REGON 004448275
KONTAKT:
DRUKARNIA I BIURO:
DRUKARNIA PEPE Tomasz Petrycki
Realizacja
© Copyright 2024 | All Rights Reserved | Regulamin i Polityka Prywatności
Wtedy nie było nawet ploterów tnących do wycinania w folii samoprzylepnej. Pierwsze drukarki wielkoformatowe pojawiły się w Polsce dopiero na początku XXI wieku. Nie było takich materiałów, jak dzisiaj: płyt PCW, Pleksi. Tablice miały wielkość ok. 200x120 cm. Zresztą, nie pamiętam dokładnie. Teraz wydaje mi się, że były w różnych rozmiarach.
Podłożem była płyta wiórowa o grubości 18 mm. W pierwszym etapie gruntowaliśmy te płyty białą farbą emulsyjną przy pomocy wałków malarskich. Po wyschnięciu trzeba było je ustawiać pod ścianą, żeby nie zajmowały za dużo miejsca. Potem kładło się je pojedynczo na ziemi i cała praca odbywała się na klęcząco. Nasz szef rozrysowywał cały projekt ręcznie, ołówkiem na płycie. Jedyną pomocą był rzutnik do slajdów do przerysowywania trudniejszych elementów i szablony z literami różnej wielkości. Każdy napis musiał być narysowany przy pomocy takich szablonów. Każda litera osobno, z zachowaniem odstępów. Potem wchodziliśmy my, czyli wyrobnicy. Cztery osoby układały się na czterech bokach i każdy “dziubał” swój fragment. Dostawaliśmy puszki z farbą ftalową, pędzle różnej wielkości i malowaliśmy wszystko bardzo dokładnie. Każda prosta linia czy mała litera musiały być pociągnięte farbą bardzo dokładnie. Kolorowy projekt namalowany w skali przez grafika służył nam za jedyną pomoc. Warunki pracy bardzo ciężkie. Wszystko odbywało się w jakimś garażu i piwnicy w domku jednorodzinnym w Sopocie. Trzeba było się mocno gimnastykować, żeby tymi płytami manewrować w tych warunkach. Farba schła wolno a potrzebne było miejsce na następną tablicę. Smród farb i rozpuszczalników zmieszany z dymem z papierosów dodawał romantyzmu całemu przedsięwzięciu.
Ile to mogło trwać? Ponad miesiąc. Nie pamiętam jaka była zapłata za naszą pracę. Pamiętam, natomiast, wielką radość z tych pieniędzy. Tablice zawisły we wspomnianym POMie gdzieś pod sufitem na halach, gdzie naprawiano kombajny, kosiarki, ciągniki. Nie sprawdzałem, czy ktoś je oglądał i czytał, czy brano sobie do serca zalecenia, które my, w pocie czoła malowaliśmy, żeby zarobić te kilka złotych.
DZISIAJ… Kilkadziesiąt tablic możemy wykonać w ciągu 2 dni mając do wyboru różne techniki i materiały.
Łezka się w oku kręci...
Kiedyś dawno temu reklamy robiło się zupełnie inaczej niż teraz. Trzeba zaznaczyć, że reklam w dosłownym znaczeniu było bardzo mało. Przypominam sobie swoją pierwszą pracę (jeszcze podczas studiów). To były lata siedemdziesiąte XX wieku… Znajomy znajomych potrzebował wyrobników do realizacji gigantycznego zamówienia. Trzeba było zrobić kilkadziesiąt tablic z hasłami BHP, o jakości pracy itp dla Państwowego Ośrodka Maszynowego gdzieś pod Gdańskiem.